piątek, 5 lipca 2013

Kasia Bosacka cudnie chudnie. Żegnaj Pulpecie

Jestem zafascynowana tym poradnikiem.
  • Po pierwsze: atrakcyjna forma graficzna. Książka jest estetyczna, kolorowa, przejrzysta. Chce się ją wziąć w rękę. Zawartość zachęca do przeczytania. Tekst pisany jest bardzo syntetycznie i dostępnie dla każdego czytelnika. Wszystko co najważniejsze jest przejrzyście wypunktowane. 
  • Po drugie: duża dawka humoru. Mimo, że porady poparte są naukowymi statystykami i teoriami, oraz wypowiedziami dietetyka, to wszystko pisane jest z dużą dawką humoru. Książka potrafi rozbawić tak, jak jej autorka Kasia Bosacka :

"Nazywam się Katarzyna Bosacka
i jestem Anonimowym Żarłokiem.
 Kocham jeść, gotować, piec,
 smakować, podjadać i próbować.
 Tak się jakoś złożyło, że ciut mi
przybyło, więc przyszła kryska
na Matyska, zęby w tynk,
idę na dietę." :))
 
  • Po trzecie: rozsądek. Cieszę się, że książka nie zachęca do żadnej innowacyjnej diety w stylu metody Dukana, diety kopenhaskiej itp. Mało tego, wszystkie tego typu wariacje dietowe są racjonalnie skrytykowane w rozdziale pt. "Strzeż się tych diet". Bosacka w raz ze swoją dietetyczką dr Anną Lewitt proponuje nam bardzo rozsądne odżywianie, które nie obciąży naszych portfelów połączone oczywiście ze sportem. Co najważniejsze dieta oparta jest na jedzeniu, a nie głodowaniu.
  • Po czwarte: skuteczność. Wypróbowałam na sobie wszystkie zalecenia z tego poradnika i to naprawdę działa!!! Schudłam w ciągu dwóch miesięcy 6 kilogramów i jestem w siódmym niebie.
  • Po piąte: praktyczność. Nie jest to książka do przeczytania i rzucenia w kąt. Do niej się sięga non stop. Chociażby dlatego, że na końcu znajduje się zestaw przepisów na śniadania, obiady i kolacje. Poza tym jest to niesamowite kompendium wiedzy na temat odchudzania. Znajdziemy tam wszystko, co interesuje przeciętne "pulpety": listę naszych wymówek, porady od czego zacząć, co robić, gdy dopadnie nas kryzys, fakty i mity odchudzania.
Jednym słowem polecam wszystkim, którzy zabierają się za swoje sylwetki latem :)
 

poniedziałek, 1 lipca 2013

W kajdankach namiętności, Piotr Kołodziejczak



"Kiedy już raz założysz sobie kajdanki namiętności,
wtedy zdjęcie ich wymaga nie lada wysiłku."
Te słowa sugerują nam, że mamy do czynienia z książką naszpikowaną namiętnością niczym "50 twarzy Greya". Nic bardziej mylnego. Seksualność pełni dużą rolę w powieści, ale opisy namiętności są bardzo wysublimowane i nienatarczywe.
Akcja toczy się w mieście. Poznajemy w nim około czterdziestoletnią Justynę, która pracuje w agencji reklamowej. Justyna przyjaźni się z Ireną. Są one dla siebie powierniczkami w sprawach miłosnych zawirowań. Justyna wiedzie tradycyjne życie szczęśliwej mężatki z dzieckiem aż do pewnego momentu... Moment ten jest przyczyną pewnej decyzji głównej bohaterki, a decyzja ta napędza lawinę wydarzeń, która doprowadza do tragicznych skutków.
 "Kajdanki namiętności" to kryminał wzbogacony szczyptą zawiłych relacji między kobietami i mężczyznami. Pojawia się tu nie tylko tytułowa namiętność, ale często idące w parze zdrada i miłość:
„Czasem miłość przychodzi nagle i wprowadza nasze ciało w drżenie.
 To dziwne, bo przecież na ogół drżymy ze strachu albo z zimna,
 a nie z powodu bicia własnego serca”.
Utwór pełen są metatekstu. Pojawia się w nim odniesienie do powieści Pauliny Simons pt. "Jeździec miedziany". Jednak znacznie częściej można spotkać cytaty z kilku innych powieści Piotra Kołodziejczaka, które są właśnie czytane lub wspominane przez bohaterki. Na początku bardzo mnie to irytowało, bo pełniło funkcję nachalnej reklamy, ale z czasem zaczęłam to traktować jako pozytywną zachętę do sięgnięcia po inne pozycje tego autora. Tym bardziej jeżeli są one tak jak "Kajdanki namiętności" idealne na wakacje. Jest to powieść nie za długie (231 str.), pisana prostym dostępnym językiem, nad którym nie trzeba się dłużej zatrzymywać. Posiada dobrze skonstruowaną intrygę, zagadkę kryminalną, którą czytelnik chce jak najszybciej rozwiązać. Te cechy sprawiają, że powieść tę "połyka się" w jeden wieczór.
Do sięgnięcia po lekturę bardzo zachęca dedykacja  :
"Osobom o mocnych nerwach i zakochanym"
Zakochanym polecam "Kajdanki..." jako dobrą lekcję, jako zachętę do dbania o komunikację w związku. Natomiast nerwy nie muszą być aż tak mocne jak przestrzega autor :)