piątek, 16 października 2009

Zapiski stanu poważnego, Monika Szwaja


"Wiktoria - reporterka telewizyjna około trzydziestki, niespodzianie, tuż przed wyjazdem na zdjęcia, dowiaduje się, że zostanie mamusią. Mamusią - proszę bardzo, tylko gdzie jest tatuś do kompletu? Na reporterskim horyzoncie pojawia się wprawdzie ktoś, kto by się nadał, ale niestety - ma on pewne felery, które uniemożliwiają wydanie się za niego i tzw. „szczęśliwy happy end”. Poza tym co zrobić z tą koszmarną, stresującą, wyczerpującą, ukochaną pracą? Doprawdy, dziecko takiej matki musi wykazać niezłą siłę charakteru, żeby urodzić się w przepisowym terminie.
Sporo w „Zapiskach” prawdziwej telewizji, tej codziennej, nie gwiazdorskiej, takiej od podszewki. Co sympatyczniejsze postacie autorka żywcem przeniosła z rzeczywistości. Monika Szwaja przyznaje się między innymi do podobnego fioła telewizyjnego, jaki ma bohaterka „Zapisków”. Przyjaciele twierdzą życzliwie, że obie są tak samo „zakręcone”..."

Prószyński i S-ka, 2004
Ta książka nie jest o tytułowym stanie poważnym, tylko o pracy w telewizji.
Główna bohaterka 31-letnia Wiktoryna zaszła w ciążę z przypadkowym partnerem .
Mimo iż ciąża jest zagrożona, Wika nie potrafi powstrzymać się od pracy i jeździ jak szalona na długie wyprawy w sprawie reportażów np. do Danii.
Mimo zwolnienia lekarskiego po dwumiesięcznym pobycie w szpitalu, lata do telewizji i realizuje kolejne przedsięwzięcia, bo nie może bez nich żyć.
Do tego wszystkiego według mnie, jako ciężarna, zbyt często sięga po alkohol. sa to podobno małe, symboliczne ilości, ale jakby nie było,  to w całej powieści naliczyłam się około 15 razy, kiedy Wika delektuje się a to piwem, a to koniaczkiem,a  to kawą po irlandzku z łyskaczem, a to winkiem itp. Moim zdaniem to jest nie do przyjęcia.
Moglibyście pomyślec, że Wiktoryna to jakaś patologiczna matka, a tu się okazuje, że nie. Jest przyzwoitą inteligentna kobietą na poziomie, do tego z poczuciem humoru. Autorka wplata te "alkoholowe" wątki z niesamowitą naturalnością, daje na to przyzwolenie i uważa, że jest to zachowanie w granicach normy. Ekspercie od FAS skomentowali by to chyba inaczej.
Akcja dzieje się w Szczecinie, moim mieście. Działa to na mnie jak najbardziej na plus, bo jak bohateka spotyka się z kimś w restauracji, to nei zmyśla jej, lecz podaje oryginalną nazwę i ja wiem gdzie ta restauracja jest i jak wygląda, podobnie buzynek telewizji i wiele innych miejsc. Czuje się jakby powieść toczyła się za moim oknem :)
Podsumowując nie mam nic do Szwaji. To pierwsza napisana przez nia powieść (choć nie wydana jako pierwsza). Zapiski satnu poważnego tryzmają w napięciu, wtajemniczają w świat telewizji, pokazują powstawanie transmisji na żywo t.j relacja z Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, od kuchni. Autorka pisze prostym, przystępnym językiem, ma duże poczucie humoru i ogólnie da się lubic czytelnikowi. Poczytam ją jeszcze :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz