czwartek, 4 czerwca 2009

Coś pożyczonego, Emily Giffin




NOTA WYDAWCY: "Co myślicie o dziewczynie, która idzie do łóżka z narzeczonym najlepszej przyjaciółki?
Czy granica między tym, co dobre i złe, naprawdę jest wyraźna?

Rachel uważa się za racjonalistkę, która w każdej sytuacji postępuje właściwie. W przeciwieństwie do jej przebojowej przyjaciółki Darcy, nie zawsze lojalnej. Jedna noc sprawia, że role się odwracają. Po przyjęciu z okazji swoich trzydziestych urodzin Rachel budzi się u boku narzeczonego Darcy. Początkowo chce jak najszybciej zapomnieć o całej sprawie, ale zakochuje się i brnie w kłopoty. Tymczasem data ślubu Darcy i Deksa jest coraz bliższa...
Co wybierze Rachel: miłość czy przyjaźń?
"Coś pożyczonego" udowadnia, że nic nie jest czarno-białe i zawsze trzeba uważnie wysłuchać obu stron. A co na temat podwójnej zdrady ma do powiedzenia Darcy? Już wkrótce poznacie tę samą historię opowiedzianą z jej punktu widzenia. "

Nic mnie tu nie zaskoczyło, nic nie zszokowało. Jest to dokładnie taka powieść jak wyczytałam w recenzjach blogowych koleżanek. Prosty język i opis wydarzeń dziejących się w amerykańskiej rzeczywistości, który nie pozostawia po sobie zbyt wiele.
Czytając bawimy się dobrze, ale płytko, może nawet wciągamy się w te 400 stron, ale chciałoby się czegoś więcej...
Najbardzej irytujący jest fakt, że akcja toczy się dość mozolnie, a przez ostatnie 40 stron wszystko nagle się wyjasnia i sprawy nabierają tempa.

Mimo to sięgnę po inne powieści autorki, nie dla uczty intelektualnej, a dla relaksu.

A to ulubiona piosenka głównych bohaterów- Rachel i Dextera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz